Biologia była siódmą godziną lekcyjną, co w dużym stopniu utrudniało skoncentrowanie uwagi na szczegółowym wykładzie nauczyciela. Uczniowie czekali na upragniony dzwonek. Filip postanowił skrócic sobie ten czas. Otworzył zbiór cwiczeń na szóstej stronie i udawał, że pilnie pracuje. Znów ukradkiem rozglądał się wokół. Wśród otaczających go rysunków, plakatów i eksponatów zawsze znajdował coś, co przykuwało jego uwagę. Na górnej półce stały różne wypchane ptaki, od malutkiego wróbla, kruczoczarnych jaskółek, kukułek, przepiórek, aż do wielkiego sokoła wędrownego, ulubieńca wszystkich uczniów. Filip podziwiał jego masywny dziób i potężne szpony. Tuż obok, w akwarium, tkwił nieruchomo w swej skorupie żółw, który ukrył główkę pod swój pancerz. Filip przeniósł wzrok na szkielet jaszczurki i przekrój budowy królika. Wzdłuż ścian rozwieszono plakaty zachęcające do ochrony lasów, ukazywały one różnorodnośc górskiej roślinności.
Blanka Brzezińska
Pan Henryk jest nauczycielem historii, a jego żona Honorata uczy chemii. Mieszkają od kilku lat w Chełmnie, oboje uwielbiają pic wieczorem zieloną herbatę. Pan Henryk, jako wychowawca klasy 2 a, planuje wycieczkę do dwóch polskich zamków. Jednym z nich jest zamek Czocha, a drugi to Chojnik. Pan Henryk chciałby pokazac, jak dawniej żyli ludzie i jak wyglądał dzień ówczesnych bohaterskich rycerzy. W maju całą klasą pojechali na południe Polski. Pierwszego dnia zwiedzili zamek Czocha. Wszyscy byli pod dużym wrażeniem. W nocy chętni czekali na duchy, które mogły się pojawic. Następnego dnia udali się na Chojnik. Niestety, był to pechowy dzień. Kiedy schodzili z góry, zerwała się wichura i burza. Dziewczyny wpadły w histerię, ale uspokoił je harcerz Rysio. Poczekali, aż wszystko ucichnie i poszli do autokaru. Tak skończyła się wycieczka szlakiem polskich zamków.
Magda Stanisławska
Młodzież szkół gimnazjalnych obserwowała przez cały rok zmiany w przyrodzie. Ich ulubionym miesiącem stał się wrzesień. Na początku tego miesiąca nie odnotowano silnych wiatrów, więc słychac było tylko cichy szum drzew. Listki na drzewach i krzewach żółkły i coraz więcej ich opadało. Warzywa i owoce przewieziono do przetwórni. Zimą przyjemnie będzie jeść przepyszne dżemy przygotowane przez renomowane firmy i przyswajac witaminy z surówek warzywnych. Kiedy przedłużono noc o godzinę, zwierzęta zaczęły się szykowac do snu zimowego. Małe dzieci martwiły się, że na polach nie będzie już ich ulubionego warzywa – rzodkiewki i trzeba będzie za tę szklarniową płacic trzykrotnie więcej. Las w tym czasie zdobiły kolorowe wrzosy, układające się w dywany o różnym kształcie i wielkości. Nic dziwnego, że od ich nazwy powstała nazwa tego miesiąca.
Karolina Mianowska
Każdy z nas ma inne hobby. Jedni oglądają mecze hokeja, inni wybierają się na koncerty do filharmonii. Hubert często chadza na mecze piłki nożnej i hokeja. Zawsze waha się, co wybrac. Kasia i Hania lubią haftowac, nie lubią harców na lodzie. Pani Krystyna opala się, leżąc na hamaku, zajadając się chińszczyzną. Harcerze chodzący na wędrówki, dla wielu są bohaterami. Zawsze zdołają obronic swój honor. Ostatnio zawędrowali do opery na przedstawienie pt. „Halka”. Humor im dopisywał jak nigdy. Chcieliby pojechac do Nepalu i zdobywac Himalaje, ale jak na razie to tylko marzenia. Halinka np. marzy o helikopterze, który ją fascynował.
Jola Kowalska
Dawno temu księżniczka Katarzyna została uwięziona przez wredną macochę w wysokiej wieży. Jej twarz była delikatna jak płatki róż, ale oczy przepełnione miała smutkiem i żalem. Dziewczyna żyła zamknięta w baszcie przez piętnaście lat. Uwielbiała śpiewac i malowac, ale jej największym marzeniem było wydostanie się na zewnątrz. Pewnego dnia na teren zamku przybył, zaprzyjaźniony z macochą Katarzyny, król. Nie przyjechał on jednak sam. Był wraz z nim jego siostrzeniec – książę Karol. I to właśnie on, dzięki swojej mężnej sile i odwadze, zdołał przeciwstawic się strażnikom i uwolnił księżniczkę z wieży. To wydarzenie bardzo ich zbliżyło. Po kilku miesiącach wzięli ślub i żyli długo i szczęśliwie.
Natalia Paśko
Krzysztof wyjechał na trzydniowy wypoczynek do Żnina. Bardzo przeżywał ten pobyt. Rzadko kiedy zachwycał się takimi widokami. Wszystko wokół było przepiękne, zwykły krzak przykuwał uwagę oglądających. Mężczyzna zamieszkał w pensjonacie, do którego wdzierały się promienie prażącego słońca. Przygnębienie i rozdrażnienie od razu, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki minęły. Krzysztof rozejrzał się. Wszyscy byli dla siebie uprzejmi, nikt nie rządził, nie sprzeczał się, nie krzyczał. Był to dla niego rzadki widok. Rzeczywiście, szybko przekonał się do tego miejsca i zadomowił. Kucharz Przemysław starał się, aby jedzenie było zdrowe i smaczne. Nie używał żadnych przypraw, serwował przetwory, dużo rzepaku i rzodkiewek. Trzy dni minęły w okamgnieniu, mimo to Krzysztof zachował wiele wrażeń np. żeglugę, przejażdżki rowerowe, śpiewy przy żarze ogniska. Przykro mu było z powodu odjazdu. Pożegnał się z przyjaciółmi i niczym żołnierz przyrzekł, że wróci do przepięknego Żnina.
Magda Koperska
Dookoła fontanny były przymocowane duże, żółte, drewniane ławki. Było ich dziesięć, a obok dwóch z nich stały plastikowe kosze na śmieci. Pośród bujnej roślinności trudno było dostrzec ten zakątek. Prowadziły do niego cztery dróżki ukryte pomiędzy drzewami. W południe na ławkach siedzieli starsi ludzie, wystawiając twarze ku słońcu. Około godziny siedemnastej widac było dzieci bawiące się wokół fontanny i płoszące ptactwo, które piło wodę. Gdy słońce chyliło się ku zachodowi, wszyscy rozeszli się do domów. Z upływem lat coraz to inne dzieci bawiły się wokół tego placu. Żółta farba z ławek już prawie cała zeszła, ale i tak to miejsce miało w sobie jakiś magiczny urok, którego nikt nie umiał określic. Dwadzieścia lat później zniknęły drzewa i ławki, a powstało kilka bloków, wśród których panował chaos. Starsi mieszkańcy pamiętali dawne czasy fontanny, po której teraz nie ma ani śladu.
Katarzyna Maserak
W sobotę odpoczywałam na brzegu rzeki, niedaleko pola pszenicy. Zauważyłam też, że w pobliżu znajdują się brzozy. Jak zawsze, zachwyciłam się kształtem liści. Wśród drzew dało się słyszec brzęczenie pszczół. Pośrodku znajdowała się łąka. Stamtąd dobiegał śpiew wróbli i skowronków. Pomiędzy drzewami spostrzegłam grzyby. Chodząc i podziwiając je, spotkałam moją koleżanke. Razem swietnie się bawiłyśmy, łapałyśmy motyle i zrywałyśmy najprzeróżniejsze kwiaty. Wracając do domu, spotkałyśmy na dróżce jeża i wiewiórkę. Niedaleko domu mojej koleżanki rosły porzeczki, które bardzo lubię, więc zerwałam sobie kilka. Gdy wróciłam do domu, byłam bardzo zmęczona. Zjadłam kolacje, położyłam się do łóżka i szybko zasnęłam.
Katarzyna Kosiorek
Za górami, za lasami, za żółciutkimi polami żył sobie król Józef z żoną Gżegżółką. Był on władcą przychylnym swoim poddanym. Rządził Zasiedmiogórogrodem. Miał piękny ogród pełen róż i tulipanów oraz wielu innych wspaniałych kwiatów i drzew. W swoim murowanym, obrośniętym bluszczem zamku miał wiele różnych komnat i pomieszczeń, a pokój pary królewskiej był największy. Ludzie byli pod wrażeniem ogólnego wyglądu całego królestwa. Był to zadbany, olbrzymi dwór. Pewnego słonecznego dnia Gżegżółka powiła dwóch synów, bliźniaków, którym nadano imiona Dzierżywuj oraz Julian. Lud przyjął chłopców bardzo uroczyście. Z okazji narodzin wyprawiono wspólną ucztę dla całego królestwa. Każdy przyniósł podarunki dla dzieci. Muzyka rozbrzmiewała do białego rana. Dworzanie wrócili syci i zadowoleni do swoich domów. Chłopcy dorastali w pełnej harmonii, dostatku, bez wojen i kłótni z sąsiadującymi królestwami. Wszyscy żyli długo i szczęśliwie, a potomkowie Dzierżywuja oraz Juliana władali Zasiedmiogórogrodem jeszcze przez kilkadziesiąt pokoleń.
Martyna Marszałkiewicz, Natalia Filipiak, Magda Pietrzyk
Kiedy nastaje późny wieczór, nasze ulice stają się niebezpieczne. Wśród nas może być wróg. Głównym problemem jest to, iż trudno odróżnic go od przyjaciela. Często stoją w grupach (tuż za rogiem), czekają, niczym potwór, by znienacka zaatakowac. Odwracają naszą uwagę, lecz gdy stawiamy opór, opróżniają nasze kieszenie i zagarniają nasz dobytek. Dobry nastrój znika. Mamy krótką drogę do domu, lecz w taki dzień wydaje się o wiele dłuższa. Prószy na nas śnieg. Patrzymy na zegarek. Jesteśmy źli. Próby wcześniejszego powrotu do domu na wspólną, rodzinną kolację nie powiodły się. Znów jesteśmy spóźnieni. To wszystko przez nich!
Daria Szaumkessel Kasia Karnabol
Najbardziej umiłowaną przez lud królową Polski była bez wątpienia Jadwiga Andegaweńska, córka Ludwika I Węgierskiego. Królowała w latach 1384-1399. Nawróciła na chrześcijaństwo ostatni kraj Europy - Litwę, poprzez poślubienie wielkiego księcia litewskiego - Władysława Jagiełły. Poddani ubóstwiali ją za jej urodę, skromnośc, roztropny umysł i prostolinijnośc. Na co dzień zrezygnowała ze strojnych ubiorów, nosiła wór pokutniczy. Śpiewano o niej pieśni uwielbienia od zachodnich krańców Francji i Niemiec, aż po wschodnią granicę na stepach. Młodzi i starzy, junacy, Tatarzy i rycerze z zapałem i oddaniem przelewali krew za jej dobre imię. Jadwiga długo borykała się z problemem dziedziczenia tronu - nie urodziła następcy króla. Gdy zaszła w ciążę, poród nastąpił przedwcześnie. Obie zmarły w niewielkich odstępach czasu. Ówczesna ludnośc z wielkim smutkiem pożegnała córeczkę i królową.
Kasia Troczyńska i Marita Obrowska
W ogródku moich dziadków, jest wiele drzew i pięknych krzewów. Na jabłoni rosną dojrzałe i rumiane jabłuszka, które w blasku słońca mają złotawożółty kolor. Grusze, śliwki i porzeczki, również są dorodne i dojrzałe. Na grządkach rośnie rzodkiewka, pietruszka i koperek. Z roślin strączkowych, babcia wyhodowała bób i fasolę. Dumą babci są piękne, różnokolorowe róże. Między grządkami wydeptano dróżki, po których przechadza się kocur dziadków. Ogród ten jest bardzo tajemniczy i niepowtarzalny.
Wiergowski Tomek, Krause Beata
Hoży Henryk hałaśliwie chrapał. Ktoś go więc po rogach podrapał. Henryk jednak się nie wahał i wciąż smacznie sobie chrapał. Wtem rozległ się huk i harmider niesłychany. Heniu ze strachem w oczach obudził się zziajany. Czmychnął do kuchni, aby zjeść herbatniki i wypic herbatę. Wychylając się przez okno, spoglądał na urocze chabry i hiacynty. Lubił także zapach świeżych choinek, który dodawał mu ochoty do życia i sprawiał, że mógłby świat dookoła obejść na piechotę. Heniu był hardy i zdrowy. Hańba i wstyd to nie dla niego. On nie bał się żadnej choroby.
Paulina Gorączniak II b
Szóstego sierpnia postanowiliśmy udac się na wycieczkę w góry. Wcześniej nie mogliśmy pojechac, ponieważ Ania została wyróżniona w konkursie i wyjechała na obóz. Spotkaliśmy się o ósmej na ulicy Poznańskiej obok postoju taksówek. Po dwóch godzinach byliśmy na miejscu. W dobrych humorach udaliśmy się na wyprawę ścieżką, która miała nas doprowadzic do półki skalnej. Nagle pogoda popsuła się, zaczęło padac, a szczytów w ogóle nie było widac. Wróciliśmy na dół, a doliny tonęły w słońcu, lecz było za późno na dalszą wędrówkę.
Paulina Kamieniecka, Marta Noster
W malutkim ogródku wśród różnych warzyw rósł samotnie krzew dzikiej róży. Miał urocze różowe kwiatki, w których chowały się przed upałem pszczółki. Wielkością zdecydowanie górował nad sąsiadującymi z nim uprawami: ogórków, cebuli, buraków i pietruszki. Brakowało mu zapachu łąk i pól. Z tego powodu często smucił się i wpadał w zadumę. Wówczas mógł liczyc tylko na pogaduszki z mieszkankami ula. Już wkrótce nadejdzie jesień i krzew będzie wiódł życie samotnika, aż do następnego roku.
Marysia Wilczyska
Był piękny letni dzień. Adaś żeglował po rzece swą piękną żaglówką. Na brzegach było można zobaczyc duże żyrafy, ale też małe żaby i żółwie. Oprócz zwierząt widoczne były także różnokolorowe kwiaty, na przykład róże. Ten piękny widok sprawiał, że chciało się życ. Chłopiec rozmarzył się i nagle oczy same mu się zamknęły. W końcu przysnął, a wtedy wiatr zaczął się nasilac. Jacht Adama osiadł na żwirze. Nagle chłopak się obudził i zobaczył, że liny są poplątane, a żagle podziurawiły się o gałęzie drzewa, które mijali. By pozbyc się zbędnych sznurów, wyciągnął żyletkę i starał się je przeciąc. Nagle stwierdził, że jego życie to jedna wielka przygoda. Nie bał się, choc wiedział, że nie poradzi sobie z tym żywiołem. Powoli zaczynał żałowac, że wypłynął i rozwinął żagle. Gdy już powoli zapadał zmrok, Adam zobaczył mężczyznę z psem i prosił go, aby wezwał pomoc. Po około 30 minutach przyjechała straż wodna i pomogli Adasiowi. Ten bardzo się ucieszył i szybko pobiegł do domu. Mimo tej przygody chłopiec nadal jest żądny przygód. Żaden, nawet najsilniejszy wiatr nie powstrzyma go przed wypłynięciem na wodę żaglówką oraz przed życiem swoją pasją.
Kasia Szpot
Mój wymarzony dom znajduje się na wschodzie naszego kraju. Stoi wśród pól, na niewielkim pagórku. Brzozowy gaj zastępuje jedna potężna brzoza w rogu ogrodu, na której mam kilkanaście metrów nad ziemią niezwykłą kryjówkę. Dom mieszkalny nie jest mały, ma tajemniczą historię i podziemie. Zewsząd dom otacza ogromne obejście, na które składa się podwórze i ogród. A w nim stare pamiętające przodków drzewa: jabłonie, grusze i rozłożyste orzechy. Dom ma wiele pomieszczeń, ale jego centrum stanowi kuchnia i jadalnia, obok której znajduje się spiżarnia. Są to przestronne wnętrza z wnękami w ścianach. To tutaj trzy razy dziennie zbierają się wszyscy domownicy na posiłki, a ciepłu rodzinnemu tego pomieszczenia sprzyja piec, w którym trzaska palące się igliwie.
Beata Kubasińska
Tydzień był pełen wrażeń. W poniedziałek wybraliśmy się z klasą do kina na film pt.
”Ja wam pokażę”. Młodzież była zachwycona reżyserem filmu, który był na premierze. Opowiadał dowcipy i żartował z nami. Byli tam również aktorzy rozdający autografy. We wtorek niespodziewanie do naszej klasy przybyła nowa koleżanka. Wzbudziła duże zainteresowanie w klasie. Opowiadaliśmy jej, jak było fajnie w kinie. Żałowała, że nie mogła z nami tego obejrzec. W czwartek nie spodziewaliśmy się niczego, a tu pani dyrektor przyszła obejrzec lekcję biologii. W piątek, na naszą prośbę, wychowawczyni wyszła z nami na boisko szkolne. Tam graliśmy w różne gry sportowe i zabawy zespołowe oraz indywidualne. Tak miło minął nam ten tydzień.
Paulina Bobrowska